wujcio Stefan wujcio Stefan
349
BLOG

Ojejku, konfiskata

wujcio Stefan wujcio Stefan Gospodarka Obserwuj notkę 0

Aktualnie pierwsze strony gazet okupuje temat OFE i kwestia Cypru tak jakby odeszła tam, gdzie przed nią udały się takie dramaty jak Grecja, dziura budżetowa i tak dalej: do lamusa. Po tym, jak wszyscy powyżywaliśmy się nad leniwymi, chciwymi, ciapatymi Grekami ze słonecznej wyspy, jak rozważyliśmy pazerność Niemców, chciwość Rosjan, bezczelność MFW, pył opadł i pojawiły się kolejne tematy do rozważania. Również bym zapomniał  o całej sprawie, ale buszując po Salonie24 wdepnąłem w dość ciekawy wpis, pod którym jeden z komentatorów uznał za stosowne wyjaśnić łopatologicznie gospodarzowi, że juma cypryjskich oszczędności była zasadna, bo banki cypryjskie są zbankrutowane i bez tego by upadły.

Jest to dość osobliwy punkt widzenia. Idąc tym tropem, należałoby przeprowadzić generalną jumę wszystkich oszczędności na świecie, bowiem w obecnym systemie finansowym każdy bank, co do jednego, jest bankrutem. Naprawdę. Zobowiązania każdego banku przekraczają znacznie jego zasoby. Co w takim razie przydarzyło się bankom cypryjskim? Utrata zaufania, tylko tyle. A raczej aż tyle, bo wyłącznie na zaufaniu, a raczej naiwności klientów takie kategorie jak bank oraz pieniądz fiducjarny funkcjonują.

Myślę, że cała szopka z konfiskatą części oszczędności to tak naprawdę opium dla mediów. Prawdziwą intencją mogło być po prostu znalezienie odpowiedniego kitu, usprawiedliwającego "wakacje bankowe", czyli blokadę, a później znaczne ograniczenie możliwości wypłat. MFW w końcu zgodziło się łaskawie skonfiskować tylko część oszczędności, a i to pro forma. Wystarczyło, że banki cypryjskie dostały kilka dni wytchnienia od swoich klientów, którzy byli zdeterminowani wypłacać wszystko tu i teraz: pewnie by się nieco zdziwili, że tylko pierwsze kilka procent odejdzie od okienka z pieniędzmi. Bankierzy otrzymali kilka bezcennych dni na skołowanie forsy i o to w tym wszystkim chodziło.

Więc mimo, iż Cypr jest peryferyjną wysepką, głośny upadek kilku banków mógłby pociągnąć za sobą niewygodne pytania, na przykład: "czy bank, w którym ja trzymam pieniądze jest wypłacalny?". Odpowiedzi byłyby jeszcze mniej wygodne.

Przy okazji przetoczyła się po blogosferze dyskusja: czy scenariusz nałożenia specjalnego "podatku" na oszczędności byłby możliwy w Polsce?

Kochani, byłby możliwy, ale nikt tego nie zrobi. Bynajmniej nie ze szlachetnych pobudek. Po prostu istnieje możliwość bezproblemowego zajumania tych pieniędzy w inny sposób. Nazywa się inflacja.

Wystarczy, że NBP obniży bankom nieco stopę rezerw, skłaniając je tym samym do kreowania pieniędzy z powietrza a ceny pójdą w górę. Oberwie się oczywiście posiadaczom gotówki, zarówno na rachunkach jak i tej zakopanej w ogródku, czego nie można by było osiągnąć zwyczajną konfiskatą z konta. Więc o ile kwestia konfiskaty rachunków bankowych spotkała się z gwałtowną reakcją społeczeństwa, inflacja przejdzie niezauważenie. Co więcej, zawsze znajdzie się jakiś keynesista, który zacznie nam udowadniać, że inflacja ma swoje zalety.

Oficjalna inflacja w Polsce wyniosła w 2012 roku nieco ponad 4 %. Wystarczy trochę gimnastyki by wyciągnąć ją do poziomu, na jakim odbywa się konfiskata greckich oszczędności. Paradoksalnie, ujawniła się spora korzyść z posiadania euro: chcąc obrabować Greków za pomocą maszyn drukarskich, chłopcy z EBC oraz MFW rabowaliby przede wszystkim własnych obywateli. Czego niestety nie można powiedzieć w przypadku Polski.

Lubię rano zaparzyć sobie kubek obrzydliwej kawy, poprzeglądać wiadomości z mainstreamowych serwisów informacyjnych i potłumaczyć z orwellowskiego na nasze. Ostatnio coraz częściej gram na basie. Moja strona jest warta2,73 Mln zł

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Gospodarka