O tym, że jest źle i będzie jeszcze gorzej wiadomo już od dawna. Przypominanie o tym wciąż i wciąż staje się już powoli nużące, toteż nie poświęcajmy temu smutnemu faktowi więcej niż jest to absolutnie konieczne. Na szczęście niekiedy można się i pośmiać. Nie jest to co prawda śmiech zdrowy i radosny: więcej ma wspólnego z schadenfreude albo stanem maniakalnym, ale nie ma co marudzić.
Zdarzają się bowiem akcenty optymistyczne, nawet w tym nieszczęśnym kraju między Bugiem a Odrą-Nysą. Oto mamy bowiem ministra finansów, który doznaje bezpośrednich iluminacji. Tak proszę państwa, iluminacji. SIedzi sobie taki pan Rostowski przed telewizorem, ogląda jakieś głupoty i nagle...
Jak grom z jasnego nieba, uświadamia sobie nowe zagrożenie.
Przedsiębiorcy polscy mają nadpłynność ! NADPŁYNNOŚĆ !
I to taką, że mogą w niej utonąć !
I kit z tym, że łączna kwota niepopłaconych faktur w obiegu jest rekordowa. Że nie regulują swoich zobowiązań wobec kontrahentów, banków, wierzycieli. Że ludzie masowo zawieszają działalność. Wszystko przez NADPŁYNNOŚĆ. Ludzie mają po prostu za dużo gotówki i poprzewracało im się w... powiedzmy, ze w głowach.
Uzbrojony w taką wiedzę, minister postanawia ratować biednych biznesmenów przez potopem gotówki. W tym celu podnosi składkę rentową o 2 punkty procentowe. Ergo, poleciał nam wszystkim po wynagrodzeniach za pracę, podnosząc tym samym atrakcyjność umów śmieciowych.
Jeśli kogoś nie przeraża powódź gotówki tudzież ma solidne wały przeciwgotówkowe, niech sobie posłucha pani Kidawy-Błońskiej i niech spłynie na niego blask jej geniuszu.
http://www.cda.pl/video/275621e/Profesor-Ekonomii-Epic-Fail
No ale tak na poważnie, to w odpowiedzi na apel ministra najlepiej zabezpieczyć się w inny sposób. Zanim błogosławiona składka rentowa obskubie nas powoli z gotówki, lepiej działać zdecydowanie i zamienić ją na aktywa trwałe tudzież wyposażenie drobne. Najlepiej kosy albo grabie. A jak ktoś spotka pana ministra albo panią Kidawę Błońską...
To niech się oczywiście grzecznie ukłoni.