wujcio Stefan wujcio Stefan
478
BLOG

Kibicuję Grekom

wujcio Stefan wujcio Stefan Gospodarka Obserwuj notkę 5

I to nie chodzi bynajmniej o sport, tylko o protesty. Tytuł notki jak najbardziej wyraża odczucia autora tego bloga i nie jest przewrotny. Jak wiadomo, od pewnego czasu w Grecji nasilają się protesty całego społeczeństwa, demolującego różne tam gmachy publiczne, obrzucającego, jak twierdzi niezawodny onet, kamieniami i jogurtem (sic!) grecką policję, społeczeństwa, które dąży jeśli już nie do utrzymania swoich przywilejów i socjalnego Eldorado w nieskończoność, to przynajmniej tak długo jak się da. A jeśli i to nie okaże się możliwe, to celem taktycznym możliwym do uzyskania wydaje się danie wycisku ministrowi finansów, albo i zrobienie kocówy samemu premierowi. 

Tak na pierwszy rzut oka nie ma tam niczego, co mogłoby wzbudzić moją sympatię (chociaż manto ministrowi finansów ? czemu nie, choć do greckiego odpowiednika nic nie mam), trzymam z nimi całym sercem i duchem.

Jak wiadomo, od początku swojego wesołego kryzysu Grecy wydoili Europę  na całkiem konkretne pieniądze. Globalna zrzutka na zbankrutowane, greckie zombie łącznie z najbliższą transzą kredytu ma wynieść 410 miliardów euro. Polski budżet to jakieś 70, góra 75 miliardów euro: a Polska jest wielokrotnie większą gospodarką niż Grecja. Wyżej wzmiankowane 410 miliardów to pomoc udzielana przede wszystkim przez instytucje międzynarodowe, takie jak MFW czy EBC. Wszystko po to, by ratować niemieckie, francuskie i amerykańskie banki, które napożyczały Grekom, kupując przez lata ich śmieciowe obligacje. Czy jednak należy ratować z publicznych, było nie było, środków zadłużony, zakłamany i leniwy kraik na południu Europy ? Czy chłopcy z Goldmana, Deutsche Bank czy innych Paribas nie wiedzieli, co kupują, ładując w greckie obligacje ? A może uczyli się z tych samych co ja głupawych podręczników do makroekonomii, w których jakiś jajogłowy napisał, że obligacje nie niosą ze sobą żadnego ryzyka, więc ich oprocentowanie jest właściwą ceną pieniądza? W gruncie rzeczy jest to bez znaczenia. Nieważne, czy bankierzy kupowali te śmieci dlatego, że wierzyli w podręcznikowe mądrości, co oznacza, że są tak samo jajogłowi, jak ich autorzy. I nie ważne, czy kupowali je dlatego, że wierzyli własnemu, niezawodnemu wywiadowi bankowemu, danym z greckiego ministerstwa finansów oraz agencji Fitch, co oznacza, że są idiotami. I nie ważne, czy świadomie kroczyli po naprężonej linie licząc, że jakoś się uda, co oznacza, że są wariatami z uszkodzonym błędnikiem.

Nie powinno być w świecie finansów miejsca dla jajogłowych, idiotów i wariatów z uszkodzonym błędnikiem. W 1929 ich odpowiednicy mieli przynajmniej tyle przyzwoitości, że skakali z okien. Teraz naciskają spoconych polityków domagając się ratunku. I dostają go.

No ale miało być o sympatii dla Greków. Przyjmowanie kolejnych transzy pomocy z MFW przedłuża grecką agonię. Pożyczone pieniądze trzeba oczywiście z procentem spłacać, a wszystko na co grecki rząd może sobie pozwolić, to zmiany prowadzące do zredukowania deficytu. Nie likwidacji, nie spłaty: redukcji deficytu. To tak, jakby maszynista pociągu będzącego w stronę przepaści uspokajał pasażerów, że spokojnie, on porobi takie cuda, że pociąg będzie przyspieszał nieco mniej. Nie zwolni, nie zatrzyma się. Zakładając, że międzynarodowe instytucje będą co roku dorzucać Grekom nieco grosiwa, Hellada przez długie, długie lata może być po prostu dogorywającym zombie, w którym co miesiąc są rozruchy i nic nie idzie do przodu. I nic się nie zmieni.

No dobra, powie ktoś. Ale jeśli zarzucimy nawet te kosmetyczne reformy Papandreu, to co, niby będzie lepiej? 

Pewnie, że tak. Jeśli rząd grecki nie kiwnie palcem, MFW nie da mu kolejnej transzy kredytu i Grecja wreszcie zbankrutuje. Być może całkiem odmówi spłaty zobowiązań, i kto wie, powtórka z operacji Merkury albo i Marita z 1941 ? Tak czy siak, po Helladzie przetoczy się swoisty Armaggedon. Wszystko padnie i zacznie się od nowa, być może na lepszych podstawach. A białe kołnierzyki z niemieckich banków i boscy chłopcy z Goldmana może stracą grube biliony. I niech tracą, zdrowy rynek naturalnie likwiduje takich pajaców.

I stąd moje szczere, gorące poparcie dla greckiej ulicy. Gdyby działo się to za miedzą, kto wie, może sam bym pojechał ze zgrzewką jogurtu ?

Lubię rano zaparzyć sobie kubek obrzydliwej kawy, poprzeglądać wiadomości z mainstreamowych serwisów informacyjnych i potłumaczyć z orwellowskiego na nasze. Ostatnio coraz częściej gram na basie. Moja strona jest warta2,73 Mln zł

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Gospodarka