wujcio Stefan wujcio Stefan
859
BLOG

Czcicielom słupków i wykresów, czyli o krzywej Philipsa

wujcio Stefan wujcio Stefan Gospodarka Obserwuj notkę 9

Wyobraźmy sobie następującą sytuację. Pewnego dnia budzimy się z wysoką temperaturą, bólem mięśni i, załóżmy, wściekłym skurczem lewej łydki. Takim, co to boli jak jasna cholera. Ubrawszy się z pomocą najbliższych, doczołgujemy się do najbliższej lecznicy. Za biurkiem rezyduje akurat dr Bernanke, co to tajniki szamańskiej mocy leczniczej zgłębiał na Wyższej Szkole Szamanizmu prof. Keynesa.

Doktor ogląda nas bardzo uważnie i rzecze:

- Ma pan wysoką temperaturę, bolą pana mięśnie i cholernie rwie lewa łydka. W takim razie wsadzimy pana do komory kriogenicznej: temperatura na bank spadnie jak pan posiedzi w minus czterdzieści. Co do mięśni, to powinien pan przestać chodzić na siłownię i wypić sobie piwko. Mnie na przykład takie piwko pomaga - rzecze doktor Bernanke i uśmiecha się porozumiewawczo - A na łydkę to panu zaraz zapodam znieczulenie miejscowe i będzie cacy.

- Panie doktorze, a jeśli mam grypę ? No ból mięśni, gorączka, może to jaki wirus ? - pytamy się trwożnie.

- Ee tam, panie, co to jest grypa ? - pyta Benny, machając lekceważąco ręką - No, grypa to ból mięśni i gorączka. Nie będzie bólu mięśni i gorączki, to nie będzie grypy. Dawaj pan tu tą łydkę - rzecze, sprawdzając tłoczek strzykawki.

- Zaraz zaraz, po co od razu szprycować - próbujemy wycofać się z niezręcznej sytuacji - Mama mówiła, że na skurcze najlepsza gorzka czekolada i masażyk.

- Mama mówiła - rzecze dr Bernanke przedrzeźniając nas zabawnie - Patrzcie go, z jakiejś lekarskiej rodziny ! Wbijemy igiełkę, o proszę, lek o nazwie Quantitive Easing n. 1 i po bólu.

- A jak rozboli znowu ? 

- No to mamy QEn2,  QEn3, QEn4... - rzecze Bernanke, wskazując na szafę pełną ampułek.

 

Cóż, cały luksus takiej sytuacji polega na tym, że, w odróżnieniu od spraw gospodarczych, możemy po prostu wyjść z gabinetu. Albo przynajmniej zawołać kogoś z poczekalni, żeby nas wyniósł. Tymczasem jeśli chodzi o ekonomię i finanse państwa, jesteśmy skazani niestety na szamanów makroekonomii i wyznawców słupków. Na czym polega problem czcicieli słupków w ekonomii, wytłumaczę na przykładzie tak zwanej Krzywej Philipsa.

Dawno, dawno temu ekonomiści chcąc do czegoś dojść, zawsze używali do tego Robinsona Cruzoe. Otóż brali w swej wyobraźni Pana Robinsona i kazali mu biegać po wyspie, zbierać melony, handlować z Piętaszkiem, słowem, starali się jakoś wykoncypować, jak tam, na dole, budowany jest dobrobyt, organizowany jest handel i tak dalej. Gdy już wykombinowali, na czym polega to tam, na dole, szli szczebel wyżej i tak tworzyli swoje teorie, bardziej lub mniej spójne. Potem spoglądali na statystyki, szukając w nich potwierdzenia. Na tym mniej więcej polega nauka mikroekonomii. Mikro, czyli podejścia od Robinsona w górę.

Tymczasem zdarzyło się na świecie mnóstwo złego i powstała nauka makroekonomii. Makroekonomia polega na wysnuwaniu wniosków z porównywania wykresów i danych statystycznych, z pominięciem dzielnego Cruzoe i jego Piętaszka. Ot, bierzemy dane o inflacji, dane o bezrobociu z przekroju dziesięciu lat, porównujemy i wysnuwamy wniosek.

Tak też zrobił pan Philips. Krążył pewnie chłopina kilka godzin pośród zakurzonych zwojów z wiedzą statystyczną, kichał, prychał i w końcu wysznupał. Porównał sobie dwa zestawy danych: wskaźniki bezrobocia i wskaźniki inflacji, stwierdził, że istnieje korelacja odwrotna: wysokie bezrobocie występuje w latach niskiej inflacji, niskie bezrobocie w warunkach wysokiej inflacji i... przeszedł do historii.

Dziś każdy rocznik studenciaków, borykających się z nauką ekonomii wkuwa na wykładach krzywą Philipsa i wierzy (bo czemuż ma nie wierzyć?), że jak się podrukuje kilka szpalt papieru z gębą Jagiełly, to ludzie nagle znajdą pracę. Nie, nie przy pracach drukarskich, tak ogólnie. I ludzie to kupują.

Weźmy na przykład bezrobocie. Na szczycie słupkowego Olimpu siedzą bogowie makroekonomii i dostrzegają złowieszczy Słupek Bezrobocia.

Biegnie z wrzaskiem jeden do drugiego, szarpią się za brody wskazując paluchami na parszywy wytwór kapitalizmu i biadolą. Co robić ? W końcu jeden stwierdza, że może weźmy połowę bezrobotnych do wojska, druga połowa niech wyrabia czołgi i słupek bezrobocia zniknie. Jak powiedział, tak zrobili i, rzeczywiście, słupek już nie drażnił bogów makroekonomii. Jak od tego rozlać się pośród mas miał dobrobyt, naprawdę nie wiem. I kogo to obchodzi, że od biegania po poligonach i strzelania do tarcz nikomu nie będzie lepiej (no, chyba że otyły i musi zrzucić), a stal, zamiast na budowę i do fabryki samochodów pójdzie na tanki. Kit z tym, bezrobocia nie ma i jest cacy. Zamiast przyczyny, leczy się objawy. I to leczy się je zapamiętale i namiętnie, zaś choroba kwitnie sobie w najlepsze. Niemal paryski Luwr, pełen perfumowanych, ale jednak brudasów.

I jak tu nie pić ?

 

Lubię rano zaparzyć sobie kubek obrzydliwej kawy, poprzeglądać wiadomości z mainstreamowych serwisów informacyjnych i potłumaczyć z orwellowskiego na nasze. Ostatnio coraz częściej gram na basie. Moja strona jest warta2,73 Mln zł

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Gospodarka