Na stronie Ministerstwa Finansów pojawił się projekt nowej, zbawiennej reformy.
W skrócie mówi ona, że do 2013 stawka podstawowa VAT wyniesie 25%. Pozostałe dwie: 10% i 7%. (zamiast 7 i 3). Warto w związku z tym wyciągnąć z lamusa stare wywiady z takimi łajdakami jak Tusk czy Rostowski, kiedy stwierdzali oni, że podwyżka VATu do 23% jest tymczasowa i tylko na 3 lata.
Hehe.
Wtedy na swoim blogu napisałem, że owszem, jest tymczasowa, bo za parę lat będzie 25%.
Jak ktoś nie wierzy, niechaj sprawdzi.
W całym projekcie nie ma ani słowa o oszczędnościach budżetowych. Jeśli któryś z łajdaków (synonim słowa "członek rządu") stwierdza, że trzeba oszczędzać, ma na myśli WYŁĄCZNIE obywateli: to my mamy oszczędzać, nie oni.
Przy okazji jest też o nowelizacji ustawy o PIT: artyści, twórcy, dziennikarze itd mają utracić swoje 50% koszty uzyskania przychodu. Wesołe to, bo wymienione wyżej środowiska tak kochają nasz rząd, że najchętniej poszłyby z nim do łóżka. Ciekawe, czy będą kochać dalej ? Czy też spełnią "swój patriotyczny obowiązek" i "poniosą solidarnie koszty kryzysu"?
Podwyżka VATu nic nie da. Poprzednia przeszła bez echa (nikt nikomu nie przywalił gazrurką), ta też przejdzie. Będzie trochę postękiwania, trochę marudzenia i nic poza tym. Wydatki dalej będą rosły, dług utrzyma się na maksymalnym mozliwym poziomie. I tylko odsetki pozostaną do spłacania. Odsetki całkiem realne, całkiem kosztowe. Odsetki z pożyczek, które zostały przeżarte i już ich nie ma.
A jak zostać prorokiem w Polsce ? To nietrudne. Wystarczy cały czas, wytrwale, obstawiać badziewny scenariusz. Nie czarny, nie biały: ten badziewny. Oznacza to tyle, że nie będzie drastycznego upadku a`la Łotwa (co zrodziłoby drastyczne reformy a`la Łotwa). Po prostu będziemy się czołgać na brzuchu, podatki będą wciąż rosły i rosły, aż podatnik zostanie do końca poddany eutanazji.
