3000 zł netto to całkiem zgrabna sumka. Można sobie kupić telewizor. Można zabrać żonę na wakacje. Kupić uncję złota (co gorąco polecam dla ludzi, którzy oszczędzają w papierowych aktywach typu pieniądze, akcje, obligacje itd), dobrze się ubrać. Można sobie opłacić dwa lata nauki angielskiego w dobrej szkole z native speakerem.
Można też ukraść obywatelom swojego kraju i dać za frajer Grekom, Hiszpanom albo innym nierobom.
Jak podaje Goldman Sachs, polski minister finansów zgodził się poręczyć za euroobligacje warte 115 miliardów złotych. Czyli, gdy inne kraje zgłoszą się po pomoc (a zgłoszą się na pewno), każdy obywatel Polski (łącznie z niemowlętami i nasciturusami) wysupła 3 000 zł, nie otrzymując nic w zamian. A jakże.
Czasem aż chce się wyć. Albo przywalić komuś cegłą.